Kategoria: Nowożytność Data publikacji: Rzeczpospolita Obojga Narodów, w przeciwieństwie do państw Europy Zachodniej, nie uczestniczyła w wyścigu o zamorskie kolonie, nie czerpała również zysków z handlu niewolnikami z odległych kontynentów. Nie znaczy to jednak, że takie osoby nie trafiały do kraju Sarmatów. Najczęściej pełniły rolę służby i dla ówczesnych obywateli Polski szlacheckiej, nie przyzwyczajonych do ludzi o innym kolorze skóry, stanowiły żywą „ciekawostkę”. Zdarzali się i tacy przybysze z dalekich krajów i kontynentów, którzy dochodzili do wysokich stanowisk i pełnili ważne funkcje, jednocześnie przyjmując jako własną kulturę i obyczaje sarmackiej Polski. Polskie słowo Murzyn oznaczające osobę czarnoskórą, pochodzi od łacińskiego słowa maurus, określającego w czasach rzymskich i w średniowieczu mieszkańców północnej Afryki, mających nieco ciemniejszą karnację niż Europejczycy. Choć obecnie niektórzy uważają je za obraźliwe, to jednak naukowcy ( dr. hab. Katarzyna Kłosińska, z Uniwersytetu Warszawskiego stojąca na czele Rady Języka Polskiego) podkreślają, że etymologicznie nie ma ono charakteru obraźliwego, a informacyjne. Jest neutralne emocjonalnie. Tak też ujmuje je Słownik Języka Polskiego. Czarnoskóra ludność trafiła do Polski poprzez handel z Zachodem… Skąd w szlacheckiej Polsce brali się Murzyni? Oczywiście w wyniku handlu z Zachodem, który sprowadzał z kolonii najróżniejsze bogactwa – przyprawy, surowce, złoto. Zarabiał także na niewolnikach. Niejeden bogaty magnat oprócz najróżniejszych precjozów nieznanych nad Wisłą, przywoził z zagranicznych podróży także Afrykańczyków. Los Czarnoskórych w Polsce był jednak o wiele lepszy nie tylko od losu niewolników w koloniach czy na Zachodzie, ale także od doli polskich czy ukraińskich chłopów pańszczyźnianych. Zazwyczaj Murzyni trafiali nad Wisłę w charakterze służby na magnackich dworach. Oczywiście skala zjawiska była nieporównanie mniejsza niż w krajach Europy Zachodniej, nie mówiąc już o Ameryce Północnej. Moda na Murzyna Wśród bogatej elity Polski Szlacheckiej od około XVII wieku w modzie było posiadanie czarnoskórego lokaja, fajkowego itp. Posiadanie „międzynarodowej” służby zapewne stanowiło przejaw swoistego snobizmu, a sam Czarnoskóry służący dla nienawykłych do osób o innym kolorze skóry Polaków stanowił swoistą atrakcję. Z powodu bardzo wysokiej ceny jaką trzeba było zapłacić za niewolnika z Afryki, na dworach polskiej magnaterii nie byli oni kierowani do ciężkich prac. Zazwyczaj mieli po prostu „ozdabiać” pańskie komnaty i byli delegowani do jednej funkcji – np. jako fajkowi. Afrykański służący miał w odpowiednim momencie podać panu fajkę i na tym jego rola się kończyła. W Rzeczypospolitej spotkać można było całkiem sporo osób czarnoskórych. Obraz „Wyjazd Jana III i Marysieńki z Wilanowa” Zdarzało się, że magnateria chełpiła się swoją służbą, w której byli również Afrykanie. Organizowała np. pełne przepychu orszaki. Ignacy Krasicki tak opisywał jeden z nich: „Przy karecie: ci jadą, ci skaczą, ci idą. Kozak z spiszą, z kołczanem Murzyn, Tatar z dzidą”. Z niezwykłego przepychu został zapamiętany także orszak Jerzego Ossolińskiego, który w 1633 roku wjeżdżał do Rzymu. Wydarzenie tamto upamiętnił zresztą malarz Canaletto. Z opisów ówczesnych wyłaniał się niezwykły przepych tej delegacji, w której nie zabrakło afrykańskich paziów prowadzących okazałego białego rumaka polskiego posła Zobacz również:Sodoma, Gomora i faceci w spódniczkach. Czy Henryk Walezy naprawdę wolał panów?Wiciędze – słowiańscy pogromcy wikingówCzy przez ten mit upadła Rzeczpospolita? Afrykańscy „Panowie bracia” Dziś znamy wiele biografii Murzynów żyjących w szlacheckiej Polsce. Niektóre na pierwszy rzut oka wydają się nieprawdopodobne. Np. żyjący na początku XVII wieku szlachcic, kasztelan lwowski Andrzej Fredro, słynący z hulaszczego trybu życia i skłonności do szabli, kompanem swoich ekscesów uczynił służącego – Murzyna. Czarnoskóry towarzysz wraz z Fredrą przechadzał się uliczkami XVII – wiecznego Przemyśla, ubrany w kontusz szlachecki z wiszącą u pasa szablą. Podobno potrafił z niej całkiem sprawnie korzystać. Nie raz dawał w tym zakresie wsparcie swemu panu. „Przejął miejscowe obyczaje i graczem był na szable, w burdach swego pana brał czynny i wybitny udział” – pisał XIX wieczny historyk, Władysław Łoziński. Później Fredro miał służącego uwolnić. Ten ożenił się, miał dzieci, wrósł w polską kulturę i obyczajowość i nosił się jak reszta „panów braci”. Jan III Sobieski bardzo cenił swojego czarnoskórego lokaja Czarnoskórego lokaja miał sam Jan III Sobieski. Darzył go zresztą dużą sympatią i bardzo ubolewał po jego śmierci. Lokaj króla – Józef Holender – zginął z rąk tureckich podczas bitwy pod Wiedniem. Zrozpaczony król pisał do swojej Marysieńki: „Mnie prawie wszyscy chłopcy poginęli. Golański onegdy z choroby umarł. Murzyna Józefa Holendra Turcy, w ręku już mając go, ścięli” . Afrykańskich służących mieli i inni królowie, Stefan Batory. Zdarzało się, że czarnoskóry sługa nie tylko zyskiwał wolność w Polsce Szlacheckiej, ale dochodził do zaszczytów i wysokich funkcji. Tak było w przypadku Aleksandra Dynisa – Murzyna, który był na służbie u biskupa krakowskiego. Ostatecznie ożenił się, spłodził dzieci, został starostą we wsi Koziegłowy w Siewierszczyźnie. Z kolei Afrykanin na służbie u burgrabiego krakowskiego Jędrzeja Czarneckiego, został mianowany przez niego koniuszym, a więc urzędnikiem odpowiedzialnym za stadninę i stajnie dworskie czy też magnackie. Była to wówczas bardzo ważna i prestiżowa funkcja. „Murzyni Europy” Gdy pod koniec XVIII wieku Rzeczpospolita upadła, o jej niepodległość bił się Mulat Władysław Jabłonowski, uczestnik Powstania Kościuszkowskiego, generał brygady Legionów Polskich. Jabłonowski został wychowany w polskości, czuł się Polakiem i utożsamiał się z Polską. Był nieślubnym synem angielskiej arystokratki Marii Franciszki Dealirei jej afrykańskiego lokaja. Został usynowiony przez męża kobiety, gen. Konstantego Jabłonowskiego. Szlak wojenny Władysława Jabłonowskiego, tak jak i polskich legionistów, nie przyniósł wyzwolenia ojczyźnie. Zamiast tego zostali skierowani do tłumienia buntu ludności murzyńskiej i mulackiej, w tym niewolników, na Haiti, które wówczas było kolonią francuską. Bitwa na San Domingo Polacy zostali w ten sposób wmanewrowani w wyjątkowo ciężką wojnę, z obcym im przeciwnikiem, w skrajnie trudnych warunkach przyrodniczych i klimatycznych. Na dodatek Francuzi traktowali ich po macoszemu. Brakowało nie tylko brani, ale i mundurów i pożywienia. Żołnierzy dziesiątkowały epidemie. Walki na Haiti zbierały krwawe żniwo. Demobilizująco działał czynnik psychologiczny, bowiem Polacy niechętnie brali udział w nieswojej wojnie, zrażeni wyjątkowym okrucieństwem, do jakiego posuwała się strona francuska. Co najmniej kilkudziesięciu polskich dezerterów stanęło po stronie czarnoskórych powstańców. Należeli nawet do gwardii Dessalinesa, przywódcy rebelii. Sam przywódca rebelii miał kiedyś określić Polaków mianem „Murzynów Europy”. Ci, którzy trafiali do niewoli mieli być lepiej traktowani niż Francuzi. Ile w tym prawdy, a ile legendy, dziś nie sposób potwierdzić, ale pewnym świadectwem może być tu fakt, że po klęsce haitańskiej ekspedycji Francuzów na wyspie pozostało i osiedliło się około 400 Polaków. Wtopili się w lokalną murzyńską społeczność. Do dziś zresztą na Haiti żyją potomkowie polskich legionistów. „Za wolność naszą i waszą” Największym chyba Polakiem reprezentującym ideały wolności, równości i braterstwa ludów niezależnie od kultury czy koloru skóry był oczywiście walczący za „wolność naszą i waszą” bohater rewolucji amerykańskiej – naczelnik Tadeusz Kościuszko. W czasach, gdy u zarania Stanów Zjednoczonych budował fort West Point nad rzeką Hudson, czy też fortyfikował Saratogę, towarzyszył mu czarnoskóry ordynans Agrippa Hull, z którym łączyły go więzi przyjaźni. Agrippa Hull – czarnoskóry ordynans Kościuszki Tomas Jefferson, przyjaciel Kościuszki i autor Deklaracji Niepodległości nazwał polskiego bohatera „najczystszym spośród synów wolności”. Doświadczenia z pobytu w USA wywarły na niego wielki wpływ. Republikanie głosili wolność i równość każdego obywatela. Kościuszko mocno nasiąknął tymi ideami. Będąc w Filadelfii spotkał się z indiańskim wodzem Little Turtle, któremu podarował pistolet z przykazaniem, by użył go do walki o wolność swego ludu. Opowiadał się za zniesieniem niewolnictwa, a w Polsce – poddaństwa chłopów. Po wygranej bitwie pod Racławicami pojawiał się publicznie w chłopskiej sukmanie. Ogłosił Uniwersał Połaniecki, dający osobistą wolność chłopom. Zapowiadał całkowite zniesienie pańszczyzny. Gdy w 1798 r. wrócił do Ameryki, by odebrać zaległe pieniądze za służbę (ponad 18 tys. dolarów), całą sumę przeznaczył na edukację i wolność dla Murzynów – z plantacji Jeffersona. Tak się jednak nie stało. Jefferson nie wywiązał się z zadania. Dla autora słynnych słów z Deklaracji Niepodległości, postawa Polaka była zbyt radykalna… Sam nigdy nie zdobył się na uwolnienie czarnoskórych pracujących na jego plantacji. Naczelnik walczący o „wolność naszą i waszą” do końca pozostał wierny wolnościowym ideałom. Tuż przed śmiercią – w październiku 1817 r. zwolnił z poddaństwa i nadał na własność ziemię chłopom w rodzinnych Siechanowiczach deklarując, że „poddaństwo przeciwne jest prawu natury i pomyślności narodów”. Bibliografia: Piotr Antoniewski; „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”, czyli żywot czarnych niewolników w Rzeczpospolitej, dostęp: Władysław Czapliński: Dwa sejmy z roku 1652. Studium z dziejów rozkładu Rzeczypospolitej szlacheckiej w XVII wieku; Wrocław 1955 Artur Domosławski, Kapuściński non-fiction, Warszawa 2010 Marek Gałęzewski; Santo Domingo – wyspa tylko dla Polaków, Niemców i czarnoskórych, DoRzeczy, Kłopotliwy Murzyn – poradnia językowa PWN, dostęp: Tadeusz Korzon: Kościuszko, biografia z dokumentów wysnuta. Kraków, Warszawa, 1894 Wiktor Malski: Amerykańska wojna pułkownika Kościuszki, KiW, Warszawa 1977 Riccardo Orizio, Zaginione białe plemiona, Wydawnictwo Czarne,Wołowiec, 2009 red. Paweł Średziński, Mamadou Diouf; Afryka w Warszawie. Dzieje afrykańskiej diaspory nad Wisłą, Warszawa 2010 Alex Storożynski, Kościuszko. Książę chłopów, Warszawa 2011 Zobacz również Średniowiecze Wiciędze – słowiańscy pogromcy wikingów Była niedziela roku pańskiego 1136 roku, gdy na horyzoncie, na rzece Göta älv, która uchodzi do morskiej cieśniny Kattegat - pojawił się zarys statków, przyozdobionych... 8 stycznia 2020 | Autorzy: Marcin Moneta Nowożytność Czy przez ten mit upadła Rzeczpospolita? Z jednej strony podgolone szlacheckie głowy, tureckie kontusze, ciemnota, pijaństwo, wyzysk chłopstwa, upadek miast, z drugiej patriotyzm, wspaniałe bitwy i polska tożsamość. Czym tak naprawdę... 18 września 2019 | Autorzy: Bartłomiej Gajek
P.Grover Norquist ze stowarzyszenia „Amerykanie za reformami podatków” oświadczył, że JE Barak Hussein Obama ma w nosie Amerykanów planując budżet z deficytem… $1650 miliardów. P.Norquist się myli. P.Norquist nie słuchał tego, co mówił JE Donald Tusk i JE Jan Vincent vulgo „Jacek Rostowski”. A Oni powiedzieli jasno: ich nie interesuje przyszłość Polski — Oni są od
– Donoszę, że Polacy to też murzyni, tylko biali. W związku z niniejszym należy im się niepodległość. Tak Stanisław Mrożek pisał w "Donosach" w 1982 roku. Patrzcie Państwo, po tylu latach to hasło znajduje się na okładce nowego tygodnika "Do Rzeczy" – mówi Rafał Ziemkiewicz na filmie zapowiadającym najnowszy numer "Do Rzeczy". Zobaczcie całość! © ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy. Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
PDF | Artykuł jest poświęcony performerowi ulicznemu Czesławowi Bulczyńskiemu (1912–1992), zwanemu Parasolnikiem z Sopotu. Na podstawie skąpych danych | Find, read and cite all the
Rada Języka Polskiego oficjalnie zaakceptowała opinię dr hab. Marka Łazińskiego z Uniwersytetu Warszawskiego. Językoznawca przekonuje, że rzeczownik „Murzyn” jest archaiczny i rasistowski. Głos w sprawie decyzji RJP zabrał dr Bawer Aondo-Akaa. — To jest absurd — ocenia dr Bawer Aondo-Akaa w rozmowie z portalem — Jestem przekonany, że to decyzja ideologiczna. Widzimy, że w Zachodniej Europie ideologia Gender wiedzie prym. Dr hab. Marek Łaziński swoje stanowisko uzasadnił następująco: — Słowa Murzyn nie zalecam używać inaczej niż na prawach historycznego cytatu (jak Murzyn zrobił swoje… w cytacie z Fryderyka Schillera). Ponieważ trudno jest zmienić przyzwyczajenia mówiących, ograniczam swoją rekomendację do komunikacji publicznej: mediów, administracji, szkoły. W tych kręgach zresztą omawiane tu słowa i tak są używane coraz rzadziej, ponieważ większość mówiących ma świadomość, że budzą co najmniej kontrowersje — poucza Łaziński. — Sam nie mówię „Murzyn” od lat nawet w rozmowach prywatnych, innych zachęcam, by nie używali tego słowa w przestrzeni publicznej — dodaje. Poproszony o komentarz w tej sprawie dr Bawer Aondo-Akaa nie zgadza się z decyzją Rady Języka Polskiego i poglądami Łazińskiego. — Jeśli chodzi o słowo „murzyn” to rzeczywiście w wielu państwach to słowo może kojarzyć się źle, jak w Stanach Zjednoczonych, we Francji czy w Wielkiej Brytanii. Murzyni byli wyzyskiwani, wykorzystywani przez osoby rasy białej. W naszej Wielkiej Polsce czegoś takiego nie było! W najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej nigdy nie było poważnej skali niewolnictwa. Powiem więcej i podam przykład Madagaskaru czy Kunta Kinte — rozpoczyna swój wywód Aondo-Akaa. — Wyspa Madagaskar należała o księcia Kurlandii, a książę Kurlandii był lennikiem króla Polski i Litwy. Murzyni na wyspie Madagaskar byli niezwykle jak na tamte czasy po ludzku traktowani, ponieważ my, Polacy od zawsze uważamy, że godność człowieka nie zależy od jego koloru skóry. Kolejnym przykładem jest wspomniana już wyspa Kunta Kinte, która była naszą kolonią. Jak straciliśmy kontrolę nad wyspą, to sami tubylcy — Murzyni, chcieli, żeby Polacy nadal mieli pieczę nad wyspą, ponieważ polski zarządca uważał, że Murzyni to są równi godnością ludzie — argumentował. Na koniec doktor Aondo-Akaa zaznaczył, że dawniej w Polsce nie traktowano określenia „Murzyn” jako obelgi wobec czarnoskórych, a sam wyraz miał neutralne czy wręcz przyjazne konotacje. Za przykład przywołał postać żyjącego w XVIII wieku generała i polskiego patrioty Władysława Jabłonowskiego, w kraju nazywanego pieszczotliwie „Murzynkiem”. Jabłonowski był nieślubnym synem żony generała Konstantego Jabłonowskiego, po którym przejął nazwisko. Przeczytaj również: 36-latka zmarła kilka dni po zaszczepieniu. Sprawę bada prokuratura: „Zgon nastąpił z przyczyn naturalnych” Przeczytaj również: Straż Miejska spacyfikowała przechodnia za brak maseczki. Stojący obok ludzie nie wytrzymali: „Czemu wy gazujecie człowieka?!” Źródło: Tysol (Visited 1 587 times, 1 visits today) Post Views: 1 251
. s22t2os6xi.pages.dev/73s22t2os6xi.pages.dev/197s22t2os6xi.pages.dev/16s22t2os6xi.pages.dev/291s22t2os6xi.pages.dev/246s22t2os6xi.pages.dev/109s22t2os6xi.pages.dev/339s22t2os6xi.pages.dev/87s22t2os6xi.pages.dev/111
polacy to też murzyni